czwartek, 23 grudnia 2010

Karbiu Moshi, karibu Tanzania !

Dotarlismy do Moshi zgodnie z planem w zeszly poniedzialek, przylatujac wprost na miedzynarodowe lotnisko Kilimandzaro.  Na lotnisku zaskoczyly nas wyjatkowo wyluzowane zasady obslugi pasazerow tzn wpuscili nas do kraju praktycznie bez zadnej kontroli. Wydanie wizy odbylo sie zaocznie !

Do Moshi przyjechalismy tylko w jednym celu - znalezc dobra i uczciwa oferte trekingu na Kilimandzaro.
Nastepnego dnia po przyjezdzie od rana zabralismy za szukanie biura. Moshi to male miasteczko ale pomimo to szukanie biur organizujacych dobry treking to jak wyobrazacie sobie pewne wyzwanie.
Miasteczko bardzo podobne do malego miasteczka Hinduskiego, sposob zycia ludzi, koncentracja small-biznesu na ulicy, chaotyczny ruch samochodowy, gwar i pot lejacy sie strumieniami. Momentami jest tak goraco, ze  mysli zlepiaja sie ze soba , tworzac jedna lepka mase. Taki klimat ma jednak cos niezwykle wciagajacego jak narkotyk. Po kazdym wyjezdzie nie wazne jak intensywny byl, po pewnym czasie pragnie sie kolejnego wyjazdu.


Wracam do szukania agencji trekingowej - to podobnie jak w Indiach jest wielu providerow i helpersow, ktorzy sa artystami i przy okazji zaprowadza Cie do wlasciwego biura turystycznego, ktore oferuje najlepsze trekinigi w miescie, baa w kraju (Moshi to rzeczywsicie glowny punkt wypadowy na KILI ). W ten sposob pierwszy dzien przeszlismy cale miasto i przy okazji poznajac je calkiem dobrze.Po pierwszym dniu mielismy odczucie, ze jesetsmy dalej od wyboru agencji i wyjscia na trekking niz blizej dokononania tranzakcji. Helpersi przeciagneli nas przez 10 biur, ceny roznily sie o dobre 2 -3 tys zl, choc nasze zaufanie takze malalo z kazdym kolejnym odwiedzonym. Pierwszego dnia totalnie wykonczeni upalem i wszystkim ,ktorzy chieli nam cos sprzedac, w koncu w miescie pojawilo sie swieze miesko z odciskami na stopach udalismy sie na zasluzona kolacje i spac. POLE, POLE ! (powoli, powoli) na kolacje czekalismy dobre 1,5 h, a zamowilsmy spaghetti :)



TROCHE O MOSHI !



male maisteczko u podnozy Kilimandzaro i jedno z najbogatszych w Tanaznii, poniewaz zyje z turystyki.
Ceny hoteli i jedzenia sa bardzo przystepne natomiast ceny Trekingow i Safari, Cultural Tours sa zawrotne.
Glowny skladnik cen stanowia oplaty stale, ktore pobieraja Parki oraz wynajecie Jeepow i benzyna, a odleglosci do przemierzenia sa bardzo duuuze. W zwiazku z tym , ze miasto zyje glownie z turystyki to kazdy marzy najpierw o pracy w jednym z takich biur a pozniej o zalozeniu wlasnego. Kazdy !.
Niestety takze i to miasto nie jest wolne od typowych problemow jak korupcja i uwielbienie do zarabiania na czarno bez placenia podatkow. ! Ludzie jednak sa przyjemni, otwarci, ruchliwi. muzykalni u POLE,pole, !. Na poczatku to niesamowicie drazni !. jest bardziej POLE niz w Indiach, ale po kilku dniach kurcze zaczyna sie w ten klimat wtapiac i powoli zaczelo opadac z nas europejskie napiecie a lokalni artysci przestali nas juz prowadzic za razcke do swoich sklepow.
Dobra rada, znajac nawet kilka slow Swuahili mozna zyskac sobie spokojna pogawedke bez usilnego sprzedawania lokalnych dziel.

( o wlasnie ja

TREKKING

W koncu wybralismy trekking udalo sie juz kolejnego dnia, kiedy opadly z nas emocje nagle wiedzielismy gdzie pojsc i ktora agencje wybracn  (AHSANTE TOUR i  polecamy - dobre jedzenie i fajni, zawsze un). Wybralismy agencje, ktora najbardziej dba o porterow i oficjalnie wspolpracuje z agencja, ktora ich wspiera. Porterzy to niestety tragarze, ktorzy wnosza rzeczy az do ostatniego obozu na 4600 m. Cena byla rowniez przystepna a dostalismy az grupe 10 osob (w tym 6 porterow) fajnie dopoki nie przychodzi do placenia napiwkow, ktore sa w zasadzie standardem ;).

Wybralismy 7 dniowy trekking Machame Route - lacznie droga ma prawie 70 km, i mozna ja zrobic w 6 a nawet 5 dni. Pierwsze 2 dni do wysokosci 3500 jest naprawde przyjemnie, basniowy, prastary las z paprociami i dziesiatkiem egzotycznych drzew ( nawet nie pytalismy Nelsona  nazwe wszystkich ).
Podczas drogi rozmawialismy z Nelsonem (naszym przewodnikiem) o wszystkim ; poczawszy od nadal funkcjonujacego podzialu na plemienia, przez polityke europejska i aktulna sytuacje ekonomiczna Tanzanii.
Nelson bardzo lubi Europejczykow a szczegolnie Niemcow i Anglikow, imponuje mu dziedzictwo europejskie. Tradycja plemienna jest w jego oczach nic nie warta !

Powyzej 4 tys metrow zaczely sie pierwsze problemy !. Wojtka dopadla choroba wysokosciowa i zaczelo sie juz porzadne zimno. !  Dlatego wtedy postanowilismy dodac jeden dzien (siodmy)  na aklimatyzacje.

ZIMNO !

Powyzej 4 tys, w nocy byly minusowe temperatury - spanie w namiotach bylo momentami nie do wytrzymania ! ratowaly nas butelki z goraca woda - super sprawa !

SIMBA !
Przez wszystkie dni czulam sie wysmienicie, jaka choroba wysokosciowa !, Nelson nazywal mnie SIMBA (co oznacza Lew) hmmm.

 WEJSCIE NA SZCZYT !

Na szczyt wychodzilismy o 23.00 z ostatniego obozu na wysokosci 4600 , do pokonania mielismy 1230 m.
Do snu w naszych namiotach ulozylismy sie o 18.00 ale trudno bylo nam zasnac.
Szlismy bardzo powoli, powyzej ok 5300 zaczelo mnie strasznie mdlic, z kazdymi kolejnymi metrami w gore uczucie nasilalo sie !. Do pierwszego punktu Stella POINT doszlam ledwo, zatrzymujac sie co 25 m z odruchem wymiotow. Na sam szczyt 100 m wyzej juz prawie nie pamietam ! Blask wschodzacego slonca, odbijajacego promienie od monumentalnego lodowca potegowaly uczucia szczescia i meki osiagania wytyczonych celow. Ostatnie 100 m, szlam 30 min. a zoladek wchodzil do serca, ktore sciskal z kolei niepowtarzalny widok. !

Wczoraj zeszlismy na ziemie ! jakie to niesamowite uczucie po siedmiu dniach bez wody i pradu !

Jutro juz na Safarii .. (szukanie agencji obslugujacej safarii to inna opowiesc) trzymajcie kciuki bo tym razem wybralismy mniej znanego i bardziej budzetowego operatora  !

WESOYCH SWIAT ! (HERI YA KRISMASI)

(zdjecia pokazemy za kilka dni )

2 komentarze:

  1. Hejka Dzielniaki
    Jestesmy pod wrazeniem dla Waszych wyczynow - gratulacje z okazji zdobycia TEJ gory.
    Pozdrawiamy serdecznie z zimowej Polski i czekamy na dalsze relacje.
    Jasiek Meggi i Gabrys

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejka, jak swieta i nowy ROK ? u nas g O R A C A!

    OdpowiedzUsuń